Nie było mnie tutaj kupę czasu. I nawet nie z powodu,że nikt tu nie zagląda ;) Trochę wsiąknęłam w instagram i tam przeglądałam ogrom psich i kocich, zdjęć i tematów. Z powodu jego prostej formuły łatwej znaleźć tam, to co lubię i samemu szybciej można publikować.Instastory nie jest tak permanentne jak posty na blogu, także nie trzeba się długo zastanawiać nad zawartością. Ogólnie jest wygodniej. Nie znaczy to jednak,że zapomniałam o blogu. Zebrało mi się nawet troszkę tematów.
Pomimo wertowania psich i kocich zagadnień, to mój najukochańszy pies M nadal nie umie chodzić na smyczy, co czasem widać w relacjach na instastory, nadal sępi jedzenie, ekscytuje się każdym zatrzymanym samochodem, nadal chce jechać w aucie na przednim siedzeniu a najlepiej na kierowcy i zostawia tony sierści,wszędzie. Nasz prawie dziesięcioletni kot Jodłaka jest po prostu kotem, je o wiele za dużo,wodę pije tylko z wanny lub z akwarium, w nocy lubi tupać i hałasować oraz drapać wszystkie meble. Z tych oto powodów często wyjeżdża na "wakacje" do "babci" czyli teściowej, bo tam zachowuje się o wiele grzeczniej.
Blog powstał wtedy,kiedy wszyscy pisali o psach i ja też chciałam, zresztą chciałam się podzielić zdjęciami i toczyć tę kulę śnieżną ze wszystkimi i pisać o tym,że to normalne mieć zwierzaki. Każdy kto ma psa to wie,że wiąże się z tym dużo wyrzeczeń, bo w Polsce nadal, według mnie pokutuje stare, wiejskie podejście,że pies to tylko do budy jest.
Powstanie tych blogów, fanpejdżów zainspirowało bardzo wiele pozytywnych zmian. Podróżowanie z psami, psiolubne hotele, psiolubne kawiarnie, zawody, spotkania, psie wybiegi. Wiele blogów czytuję do dzisiaj i niektórzy przez kilka lat wykonali naprawdę wspaniałą robotę( jak np blog
Podróże z psem lub
Makulscy z psem Luśką.
Pod wpływem fanpejdżów facebookowych oraz blogu
Dog's paths staraliśmy się o utworzenie pierwszego wybiegu w naszym mieście.Uwierzycie bądź nie, ale w 2013 niewiele osób wiedziało co to właściwie jest wybieg dla psów.W 2017 doczekaliśmy się wybiegu, co prawda nie za pomocą budżetu obywatelskiego ale za sprawą kogoś w Urzedzie Miasta, dokładnie nie wiadomo, bo ciężko się od Urzędu czegoś dowiedzieć konkretnego. Ważnie, że jest, mamy nadzieję,że nie jedyny.
Tutaj nachodzi mnie taka refleksja, że jako społeczeństwo najpierw powymyślaliśmy te głupie zakazy aby potem zweryfikować je na nowo. Doskonale pamiętam kiedy to psy wypuszczało się po prostu na dwór, a one same wracały. Jak to dokładnie działało to nie wiem, bo w tamtych, cudownych dla psów czasach, ja psa nie miałam. Bardzo bym chciała wkleić dzisiejszą relację ( ale już pewnie zniknęła )
jak pieski w Neapolu chadzają swobodnie po ulicy a właściciele psów wchodzą z nimi do kawiarni i sklepów. Podsumowując coraz lepiej się dzieje w psiolubnym świecie i fajnie wiedzieć,że są ludzie, którzy myślą podobnie i traktują psy jako towarzyszy życia i najlepszych przyjaciół.