Kolejna odsłona zwykłego dnia u
Jodłaki i M. Pięć zdjęć, w krótkich odstępach czasu tak, aby
wiadomo było, co mniej więcej jednocześnie porabiają zwierzaki.
Jako, że za oknem pogoda, bardzo średnia to raczej można
zaobserwować dużo spania.
Poranek to zazwyczaj M kręcący się
po mieszkaniu w oczekiwaniu na spacer. Lubi najpierw obczaić
sytuację na podwórku przez okno. Jodłaka dopina na ostatni guzik
wszystkie sprawy, tak istotne, jak picie wody w wannie, rano tam
właśnie najczęściej można go spotkać, zresztą w wannie
przebywa dużo. Nie wiem czy pisałam, ale cierpi na syndrom kociego pęcherza, więc wody mu nie odmawiamy.
Przy względnych warunkach
atmosferycznych Jodłaka monitoruje sytuację z drugiej strony bloku
wyglądając przez dziurę w osłonie balkonowej. Zimą rozpoznanie
sytuacji trwa krótko, bo po kilku chwilach wbiega z powrotem do domu
grzać się pod kaloryferem w łazience.
Mniej więcej w tym czasie, M zalicza
pierwszy spacer, obejmujący ciągnięcie na smyczy, masę wąchania
i oczywiście inne bardziej istotne sprawy.
Kiedy wracamy z M do domu ze spaceru ,Jodłake można
zastać w ulubionym miejscu, w ulubionej pozycji czyli na
łóżku zwiniętego w kulkę. M też się trochę wycisza i
odpoczywa.
Po południu M asystuje przy robieniu
oraz spożywaniu przez nas obiadu. W nadziei, że dostanie jakiś
przysmak. Czasem coś mu się przyfarci. Jodłaka też zjada obiad,
tyle, że czasem zamiast chrupek jest to nasza roślinka. Spokojnie,
tak naprawdę jej nie zjada tylko miętosi troszkę.
Wieczorem po kilku spacerach M,
przybiera swoją ulubiona pozycję, oczywiście tyłkiem w moją
stronę. Jodłaka trzyma się, także w pobliżu. Zdjęcia cyknęłam
siedząc z laptopem na kolanach. Miło czasem być tak otoczoną
zwierzakami. Jedno z prawej, drugie z lewej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz