Nie wiem dlaczego Jodłaka od razu nie polubił tego słodziaka. Trochę nas to zdziwiło bo Jodłak od małego wychowywany był z psem. No ale ze zwierzakami tak jest, ciężko wszystko przewidzieć.
Jodłaka z morderczym spojrzeniem przypatrywał się nowemu członkowi rodziny. M niewiele sobie z tego robił. Do żadnych incydentów nie doszło. My nie staraliśmy się w ogóle ingerować w zaistniałą sytuację. Obserwowaliśmy Jodłakę, gotowi aby w razie czego zainterweniować. Zwierzaki pozostawiliśmy same sobie. Nie zbliżaliśmy ich na siłę i z czasem załapały ze sobą kontakt.
Nie pamiętam już dokładnie, ale zajęło to ze dwa trzy dni od przyniesienia M do domu
i doczekaliśmy takiej uroczej sceny. Jodłaka zaczął wylizywać M ( nie, chyba nie chciał go zjeść ). Oczywiście na początku widać, było że ustalają hierarchię między sobą. W ostateczności doszło do remisu, bo M zrobił się dwa razy większy ( a z czasem cztery razy) i to dało mu przewagę, nad dosyć złośliwym charakterem Jodłaki. Po pierwszych, dziwnych dniach, wszystko się ułożyło. Zwierzaki często śpią obok siebie, M czasem przychodzi do Jodłaki a ten liże go po głowie. Nigdy jednak na odwrót. To nasz pies częściej szuka kontaktu z kotem.
Można powiedzieć, że dogadują się ze sobą. Czasem dochodzi do spięć ale to zazwyczaj wieczorem kiedy nasz kot zaczyna swój dzień i zaczepia wszystkich i przeszkadza mu wszystko i chce aby się nim zajmować.
Z tym zamachem na życie M, nie żartowałam, zobaczcie na pierwsze filmiki z Jodłaką i M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz